Pamiętaj!!! Zamelduj się

Dużo się słyszy o tym, że władze Białorusi stawiają na turystykę. Zapraszają do swojego kraju. Wszystko to pięknie brzmi i jest wielce przyjemne jeśli przyjeżdżamy na weekend. Wtedy tylko musimy pamiętać, aby się w atrakcjach nie zgubić. Problemy zaczynają się 72 godziny po przekroczeniu granicy. Ponieważ do tego czasu musimy się zarejestrować – na Białorusi nadal jest obowiązek meldunkowy. Jeśli jesteśmy w większym mieście, gdzie jest hotel to zawsze możemy na jedną noc wynająć tam pokój. Administracja hotelu zarejestruje nasz pobyt i znów jesteśmy wolni.
Niestety kiedy chcemy poznać Białoruś schodząc z utartych, turystycznych szlaków musimy wykazać się sprytem i samozaparciem. Musimy odnaleźć posterunek Milicji i dopytać się gdzie możemy się zarejestrować. Często biuro meldunkowe jest w tym samych budynku co wyjątkowo ułatwia i przyspiesza procedurę.

Zacznijmy jednak od początku.

Tak jak pisaliśmy wcześniej przy przekroczeniu granicy otrzymujemy kartkę A5 z dwoma identycznymi formularzami, które służą do rejestracji pobytu. Połowę kartki zabierze straż graniczna a drugą połówkę podstemplują i oddadzą razem z paszportem. Warto ją schować, bo będą wymagać jej okazania przy wyjeździe z Białorusi.
Jak tylko przyjechaliśmy to od razu zaczęliśmy rozglądać się za ośrodkiem/hotelem, który byłby tani a jednocześnie umożliwił nam zameldowanie się. Wybór padł na Bazę Turystyczną „Braslavskie Ozera”. Jako, że byliśmy w Brasławiu w piątek i myśleliśmy raczej o zimnym, smacznym, białoruskim piwie (polecamy Krynica lub Lidskoje), którego 2 litry kosztuje ok. 4 zł niż myśleć o „spacerze” po urzędach.
Ale już w sobotę poszliśmy w miasto szukać apteki (oczywiście zapomnieliśmy z domu apteczki) oraz postanowiliśmy odwiedzić posterunek milicji. Mieliśmy szczęście, bo okazało się że wszystko znajduje się przy tym samym skrzyżowaniu a po jego przeciwległej stronie znajduje się jedyny hotel w tym mieście.

W jednym budynku znajduje się prawie cała administracja miasta i milicja (ROBD - Rejonowy Oddział Spraw Wewnętrzych). Miła Pani z biura meldunkowego/paszportowego pomimo przerwy obiadowej (a jak wiemy to w administracjach każdego kraju rzecz święta) pomogła nam wypełnić wniosek o zameldowanie, gdzie zgodnie z prawdą podaliśmy miejsce pobytu – bazę turystyczną. Olga opłaciła na poczcie (można również w banku) 17 500 blr „za rejestracje” w tytule przelewu. Na podstawie wniosku i potwierdzenia zapłaty zostałem zameldowany na kilkanaście dni (do końca ważności wizy). Gdyby Pani poprosiła o potwierdzenie pobytu w Bazie Turystycznej to oczywiście administracja ośrodka od ręki takie wystawia.

Wychodząc z urzędu, z nową piękną pieczątką na formularzy rejestracyjnych, znów poczułem się wolnym człowiekiem:)

5 komentarzy:

  1. Witam.
    Obowiązek obowiązkiem, a życie życiem. W zeszłym roku mieliśmy "puste" migracyjne karty i nie było problemu z wyjazdem. W tym roku poprosiłem na ośrodku o pieczątkę i wystarczyło. Myślę, że ten przepis jest martwy tak jak w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie jest to martwy przepis. Raz się udaje a czasami trzeba się na granicy "nagimnastykować". Zameldowanie się jest jednak najlegalniejszą metodą i dlatego ją opisałem i polecam. Jeśli ktoś zna język i ma "zielone zagraniczne bilety" - to dla niego cały świat stoi otworem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Obecnie na Białoruś wyjechać tylko turystyczne wogóle się nie uda. Trzeba mieć osobę Białorusina, który do wizy a potem do meldunku poda swoje personalia, czyli weźmie na siebie odpowiedzialność za innostrańców. Czyli turystyki zagranicznej jest zero. Byłem tam 9 dni, zjechałem camperem setki kilometrów i spotkałem 5 samochodów z Europy. Ot i cała turystyka po białorusku. Nie liczę oczywiście Rosjan, tych było sporo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest sposób aby wjechać turystycznie. Oprócz wizy, ubezpieczenia trzeba wykupić voucher - to taki fikcyjny meldunek. Odwiedziłem brasławsczyznę w zeszłym roku i koszt tego dokumentu na tydzień wyniósł około 100 zł. Dodatkowo udało mi się zameldować w wynajmowanej daczy więc można powiedzieć że poszło wszystko jak z płatka. Co do turystów z innych państw to okazało się że 70% to mieszkańcy obwodu leningradzkiego szukający taniego wypoczynku a reszta to Estończycy, Litwini a my zamykamy stawkę. Idealnie na wycieczkę jest dostanie się na pojezierze od strony Litwy - tam też jest co oglądać.

    OdpowiedzUsuń
  5. I jeszcze o kosztach. Wynajęcie całego domku letniskowego kosztowało 15 dolarów. Koło domku stała oczywiście bania (służąca za łazienkę). Cisza i bliskość jezior rekompensowały wszystkie koszty:)

    OdpowiedzUsuń