Góra Majak

Mimo, że jest to najczęściej odwiedzane miejsce przez turystów to nie dojeżdża do niej żaden autobus (wiadomo, przecież każdy szanujący się mężczyzna ma w tym kraju swoje własne auto). Pojechaliśmy więc autobusem na Krasnagorka (odjazd 14.30) prosząc kierowcę, aby zatrzymał na skrzyżowaniu z drogą na GM. Warto go pilnować i samemu wypatrywać znaków, bo oczywiście zapomniał gdzie ma nas wysadzić.

Wyszliśmy z autobusu przy drogowskazie Góra Majak 3,4 km. Ruszyliśmy więc z całym naszym dobytkiem na plecach we wskazanym przez znak kierunku. Nie spotkaliśmy na drodze żadnych pieszych czy rowerzystów jedynie zdziwionych naszym wysiłkiem, znudzonych kierowców.
Dochodząc do końca drogi zauważyliśmy wspomniany punkt widokowy. Weszliśmy na górę, na wieżyczkę obserwacyjną i zaparło nam dech w piersiach. Na około nas, aż po horyzont rozlewały się jeziora. Pełne wielkich wysp i niewielkich wysepek, trzcin i szuwarów (zdjęcie z górnego banera to właśnie widok z tego miejsca). Jak już mogliśmy normalnie oddychać (czyt. po 30 minutach) postanowiliśmy, że z poszukamy miejsca na nocleg. Wokół cypla na jakim położoną jest GM znajduje się kilkanaście miejsc postojowych (stajanek), na których administracja parku przygotowała obozowiska dla turystów. Jak dowiedzieliśmy się później od straży parku to są jedyne miejsce na jakich można się „osiedlać”. Rozstawienie namiotu i co gorsza rozpalenie ogniska poza stajankami skutkuje karą i to wysoką. To nie żart – na własne oczy widzieliśmy zmartwione, a nawet przybite osoby obozujące „na dziko” po otrzymaniu mandatu.

Niektóre stajanki są ogólnodostępne a niektóre (większość przy GM) trzeba rezerwować. Te pierwsze mają kilka wiat, które można zasiedlić a w rezerwowanych ma się swoje własne zejście do wody, dużą drewnianą wiatę, własną toaletę i duży kawałek lasu tylko i wyłącznie do dla własnej wygody. Ceny też są różne od kilkunastu tysięcy do ponad 150 tysięcy rubli za dobę. Do każdej jednak administracja dowozi drewno przez co nikt nie chodzi do lasu na lewy wyrąb.

Po drodze polecono nam stajankę „Peretjag”. I tam się udaliśmy – w niedzielę, czyli w dzień w jaki tam przyjechaliśmy. Na początku żałowaliśmy wyboru, ponieważ docierały tam pielgrzymki turystów, którzy chcieli dotknąć tafli jeziora. Jednak od poniedziałku nie było tam praktycznie żywej duszy. Zwiedziłem prawie wszystkie pozostałe stajanki na cyplu. Nasze miejsce okazało się najbardziej urokliwie. Wyróżniał je przede wszystkim dostęp do dwóch jezior (Strusto, Snudy) od naszej wiaty mieliśmy do każdego z nich nie więcej niż 70 metrów. A i koszt nie był wygórowany zapłaciliśmy za cały pobyt (tydzień), w ramach studenckiej zniżki:), wynosił niecałe 40 000 rubli.

3 komentarze:

  1. krzysztof czyżewski3 sierpnia 2012 11:27

    byłem, widzioałem. pół godziny stałem jak pijany/oszołomiony/ zauroczony.
    mieszkałem 3 dzni w domu polskim w brtasławiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. byłem widziałem , wszędzie żałosny prymityw.

    OdpowiedzUsuń
  3. Będziemy w tym roku. Dorośliśmy już aby zmienik kierunek z zachodu na wschód.

    OdpowiedzUsuń