Po pierwsze wiza!

Dawno dawno temu (czytaj: ok. 6 lat temu), do przekroczenia granicy polsko-białoruskiej wystarczał paszport oraz voucher. Taki dziwny, drogi dokument, który teoretycznie miał uchodzić za potwierdzenie rezerwacji pokoju w białoruskim hotelu.
Byli śmiałkowie co chodzili do hotelu twierdząc, że już mają rezerwacje oraz skoro voucher kosztował kilkanaście-kilkadziesiąt złotych to pokój jest niemal gwarantowany. Oj działo się na recepcjach. Jak portier widział kogoś z kolorowym, charakterystycznym druczkiem to od razu wołał ochronę:)

Teraz jest niestety inaczej. Potrzebujemy wizy.
Schemat jej otrzymania jest prosty, ale niestety czasochłonny. Obok ambasady na Wiertniczej w uroczym zagajniczku jest mały domek, w którym nabywamy ubezpieczenie zdrowotne z TU Europa (zapłaciłem 32 złote za 11 dni obowiązywania). Z ubezpieczeniem, z wypełnionym drukiem wizowym, zdjęciem oraz walutą obcą ustawiamy się rano w kolejkę. Jak już dostajemy się do środka to sprawa jest prosta. Zdajemy paszport i wymagane dokumenty oraz w kasie płacimy 25 euro za wizę jednorazową (jeśli chcemy mieć wizę jeszcze tego samego dnia płacimy za ekspres bagatela 50 euro). Potwierdzenie wpłaty jest od razu dowodem zdania paszportu.
Po kilku dniach odbiera się (tym razem po południu) swój paszport z wklejoną wizą.

Jest to wersja, w której we wniosku wizowym wpisujemy, że jedziemy w odwiedziny. Musimy podać nazwisko, imię, adres oraz telefon osoby zapraszającej. Gdy nie mamy nikogo po "drugiej stronie" niestety musimy dodatkowo wykupić voucher:)

Planowana trasa

Etap 1 wyjazd 5 sierpnia 2009
Warszawa - Kużnica Białostocka (pociąg)
Kuźnica Białostocka - Grodno (pociąg lub z przejechanie stopem "na podsiadkę" granicy)
Grodno - Mińsk (marszrutka)
Nocleg w Mińsku

Etap 2
Mińsk - Brasław (autobus lub marszrutka)

Etap 3
Permanentna wycieczka po Parku oraz zwiedzanie okolicznych miast i miasteczek

Etap 4 powrót 14 sierpnia 2009
Wielki odwrót. Przez Mińsk - Grodno/Brześć do Warszawy

Przerywnik muzyczny:)


Zespół KRIWI w białoruskiej, folkowej wersji Free Love formacji Depeche Mode.
Polecamy!!!!!

O pojezierzu

Wypada na wstępie napisać kilka słów na temat wyboru celu podróży - pojezierza brasławskiego.

Park Narodowy "Braslavskie Jeziora" (Braslavskiye Ozera) znajduje się w północno - zachodniej części Białorusi na powierzchni około 70 tys. h.

Park został utworzony w 1995, aby lepiej zarządzać tym unikalnym ekosystem, aby wypośrodkować bilans natura vs popularne miejsce odpoczynku.

To polodowcowe pojezierze charakteryzuje się bardzo dużą ilością jezior umiejscowionych pomiędzy malowniczymi wzgórzami. Statystycznie jest tu więcej jezior na kilometr kwadratowy niż w Finlandii:)

Jedna czwarta terytorium parku zajmują lasy, a 16% jest zajęta przez torfowiska.

Flora Parku liczy ponad 800 gatunków roślin , w tym 8 z nich jest unikatowych.

Pojezierze brasławskie zamieszkuje 45 gatunków ssaków (w tym niedźwiedzie i rysie - oby trzymały się nocą z dala od namiotu:), 200 gatunki ptaków, 10 gatunków płazów i 6 gadów.

85% gatunków ptaków znalezionych na Białorusi zostało zarejestrowane na terenie parku narodowego, w tym 45 gatunków zagrożonych wyginięciem.

W tamtejszych jeziorach spotkać możemy 30 gatunków ryb, w tym: węgorza, karpia, szczupaka, leszcza, dzikie karpie, miętusa, okonia.

Braki w sprzęcie


Ok. Decyzja już zapadła. Jedziemy! Miejsce już wybrane. Trasa zaplanowana.

Tylko powstało pytanie w czym jedziemy i co weźmiemy ze sobą.
Na pierwszy ogień poszedł plecak dla Olgi. Miesiąc szperania w internecie. Przeszukiwanie sklepów, czytanie postów na forach i z naszymi typami poszliśmy w miasto. Dwa dni temu kupiliśmy - Jack Wolfskin Tanger Woman.
Drugi zakup to buty trekkingowe tej samej niemieckiej firmy.
Podsumowując:
W wolfskinach na nogach, z 15 letnim czarnym Campusem na plecach i pachnącym świeżością mexican pepper plecakiem Olgi ruszymy w sierpniu przed siebie:)

Skąd wziął się pomysł?

Skąd wziął się pomysł?

Od pewnego czasu (czytaj: od dwóch lat) w naszych wyjazdach towarzyszy nam namiot. Kupiłem go bo było to moje niezrealizowane młodzieńcze marzenie. Skoro go już mieliśmy to zaczeliśmy wymyślać miejsca gdzie możemy z nim pojechać. Odkrywaliśmy uroki kampingów i pól namiotowych oraz obozowania "na dziko".

Takie wypady przewartościowały trochę podejście do słowa "wypad za miasto". Zaczeliśmy czytać metki w ubraniach, etykiety na produktach (przede wszystkim ile co waży) oraz zaczeliśmy doceniać praktyczność. Do tej pory na wyjazd do lasu/nad jezioro braliśmy tylko grilla i brykiety - a po jedzeniu wracalismy do domu:) Teraz gdy staramy się wyjeżdzać na dłużej - śpimy w namiocie co determinuje podejście do komfortu (komfortowo jest wtedy kiedy jest ciepło:)) oraz do praktyczności (małe gabaryty i waga).

W czerwcu, teoretycznym początku tego rocznego lata, pojechaliśmy pod namiot w okolice Nidzicy. Dokladnie nad jezioro Omulew - miejscowość Jabłonka.
Od chwili gdy się rozbiliśmy cały czas testowana była przepuszcalność/wodoodporność namiotu:) Testowana była też nasza odporność. Wtedy zawinięci w śpiwory podjeliśmy decyzję. Czas połączyć namiot z wyjazdem na "wschód", który zawsze chcieliśmy zwiedzić ale byliśmy zbyt leniwi aby coś z tym zrobić.
Na początku postanowiliśmy zwiedzić nieznaną nam Białoruś a póżniej będziemy planować podóz jeszcze dalej na wschód...

Witamy!

Jesteśmy parą mieszczuchów z Warszawy. Wyprawy z plecakami są nam jak do tej pory obce, ale mamy nadzieję, że nadrobimy zaległości:)

Białoruś nie jest wyborem przypadkowym. Olga jest Białorusinką a ja byłem tam już wielokrotnie. Zwiedzaliśmy jak do tej pory kilka miast. Przede wszystkim Grodno - miasto rodzinne Olgi oraz kilkukrotnie Mińsk. Można śmiało powiedzieć, że znamy te miejsca na wylot i moglibyśmy po nich oprowadzać wycieczki:)

Jednak ta podróż ma być inna. Jedziemy nie do hotelu czy rodziny, ale pod namiot. Zwiedzimy tamtejszy park narodowy zapominając o restauracjach, pubach i innych udogodnień cywilizacyjnych. Wszystko co nam będzie potrzebne przywieziemy ze sobą na plecach.

Życzcie nam powodzenia!
Olga i Piotr